Recenzje

„Blizny”
Marek Stelar

przez

Kara musi być adekwatna do winy – te słowa grzmią z okładki „Blizn” Marka Stelara. Czytelnicy mogą spodziewać się, że komuś będzie nieprzyjemnie i kogoś spotkają srogie nieprzyjemności. Ale czy w życiu jest inaczej? Przecież nie trzeba czytać książki, żeby przekonać się, jak bardzo te dwie rzeczy – wina i kara – powinny być ze sobą złączone, przede wszystkim swoim wymiarem. Gorzej, jeśli winnym jest niewinny, a bohaterem ten, kto na takie miano nigdy nie zasłużył. Przecież nic nigdy nie jest czarno-białe. Więc jeśli wszystko ze sobą wymieszamy, powstanie szarość, a przekładając to na życie – dostaniemy mieszankę, w której trudno będzie wskazać kto jest kim. I taką właśnie fabułę zaprezentował nam Marek Stelar, pisząc wspomnianą wyżej powieść.

Zaczyna się klasycznie, bo od odnalezienia zwłok. Nie tylko miłośnicy kryminałów wiedzą, że to zawsze zapowiada śledztwo – mniej lub bardziej wciągające. Od samego początku myślałam, że to trochę ryzykowne zaczynać tak… pospolicie. Zastanawiałam się, jak autor z tego wybrnie, czy będzie w stanie ominąć pułapkę, w którą popadają czasami pisarze, powielając treści. (Wiecie, coraz częściej jest tak, że zmieniają się bohaterowie i miejsca, ale reszta jest taka sama). A jako że nie miałam okazji poznać wcześniej książek Marka Stelara, nie wiedziałam, czy w ogóle zależy mu na wyjściu poza to, co już znane. To jedna strona medalu, bo z drugiej – wcale nie trzeba być bardzo oryginalnym, żeby być ciekawym i mieć coś interesującego do opowiedzenia. Tą ścieżką podążył autor „Blizn”.

Choć początek nie był zbyt porywający, to rozłożenie wydarzeń na dwóch płaszczyznach czasowych i nawiązywanie do sprawy sprzed lat wywołało u mnie spokój. Stelar zaplątał fabułę na tyle dobrze, że wzbudził moją ciekawość. Poddałam się lekturze, próbując przyjąć tok rozumowania komisarza Tomasza Rędzi, którego po prostu polubiłam. Może dlatego, że był zwyczajnym facetem z mnóstwem wad? I choć przyznam, że rozwiązanie zagadki nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, to Stelar dzielnie mylił tropy i czasami wpuszczał mnie w przysłowiowe maliny.

Jak zatem ocenić książkę, która jest kryminałem, a jednak pozwala dojrzeć rozwiązanie zagadki przed ostatnią stroną? Nie wiem, ale „Blizny” należy ocenić wysoko. Świadczy o tym już sam fakt, że domysły nie zepsuły mi zabawy, a kilkukrotnie nawet trochę poddałam się zmyłkom serwowanym przez autora. Do tego dochodzi fakt, że ja po prostu lubię tajemnice sprzed lat, wydarzenia z przeszłości, które wpływają na teraźniejszość, mierzenie się z duchami, które na chwilę ludziom udało się przegonić z życia. Stelar przeprowadził swoich bohaterów od punktu A do punktu B, ukazał nam ich zarówno jako czerpiących z życia nastolatków, jak i jako poddających się życiu dorosłych. Nie wymyślał rzeczy niemożliwych. Pokazał, czym może kończyć się zabawa, jakie może mieć konsekwencje kłamstwo, co przeżywają rodzice w obliczu śmierci dziecka, czym jest zemsta, ludzka głupota i zauroczenie.

Jak podsumować to wszystko? Krótko. Warto czytać Stelara.

Może Ci się również spodobać: